Zapach przypraw unosi się nad straganami Carmel. Śniady sprzedawca rozcina daktyla. Jego miąższ lśni w słońcu jak Twoje kolczyki Słodki Tamar. Chłoniesz gwar i chaos liczony w szeklach. Dalej pchli targ. Ubrania, pralki, bibeloty z tamtego życia. Między mezze a lemonaną odpoczywasz w cieniu parasola. Spacer Bulwarem Rotschilda przypomina, że piękno bywa białe i geometryczne. W porcie Jaffa słońce tonie szeroką smugą światła. Allenby – jak zawsze – zostaje na deser. Neony, muzyka, bezplan. Wracasz z pyłem dnia na skórze. I przekonaniem, że kto szuka wrażeń, to je znajdzie.