Lato po meksykańsku, czyli o symbolach w kolekcji „El Mexico!”
Paradoksalnie, to w czasie pandemii Nico – mój ukochany projektant i rzemieślnik z Katanii – zaczął się rozglądać po świecie. Wcześniej nie czuł żadnej potrzeby ruszać się poza Sycylię. Czerpał wystarczająco inspiracji z lokalnej architektury i krajobrazów. Nagle jednak, wiosną 2020 roku, poruszyło go, jak wiele nas, ludzi, łączy, nawet kiedy pochodzimy z różnych kultur i dalekich zakątków świata.
Na pierwszy ogień poszedł Meksyk. Kraina wielkiej cywilizacji Azteków, pełnej smaków i kolorów kuchni oraz radosnego Dia de Muertos. Nico pomyślał, że Sycylia i Meksyk mają sporo wspólnego. Żywe barwy, kawał historii, katolicki folklor i – oczywiście! – pyszne jedzenie. Mógł spokojnie pozostać wierny swojej estetyce, a jednocześnie oddać hołd bogatej kulturze zza oceanu.
W ten sposób zrodziła się kolekcja El Mexico! A poniżej kilka słów o obecnych w niej symbolach.
Kościotrupka – La Catrina
Elegancka i kolorowa, ale... martwa. Przedstawienia kościotrupki w pięknej sukni znamy ze sztuki, filmów, fotografii i designu. Kim była La Catrina?
Jej pierwsza wersja była niewielką rzeźbą i nazywała się La Calavera Garbancera, czyli Kościotrupka Sprzedająca Ciecierzycę. Popularność zyskała w okresie burzliwych dla Meksyku rządów Benito Juareza w latach 60-tych XIX wieku. Wtedy to klasa średnia zaczęła otwarcie zabierać głos przeciwko elitom, a magazyny satyryczne stworzyły figurę pławiącej się w luksusach kościotrupki ubranej w suknię balową jako symbolu próżności i hipokryzji elit. Tymczasem „catrín” było słowem slangowym, oznaczającym eleganckiego i dbającego o ubiór mężczyznę – takiego meksykańskiego dandysa. Stąd obecne imię, czyli La Catrina.
Dzisiejszą sławę zawdzięcza jednak Diego Riverze, który przedstawił La Catrinę na okazałym fresku wraz z jej twórcą, Guadalupe Posadą, oraz małym autoportretem malarza z Fridą. Ach, no i oczywiście oscarowemu filmowi „Coco”!
Frida – ikona buntowniczek
Intensywne spojrzenie w oprawie z mocno podkreślonych brwi, kolorowe suknie, bezkompromisowe podejście do życia. Taka była Frida Kahlo. Nico namalował jej podobiznę z podpisem „Viva la Vida!” – „Niech żyje życie!” – na lekkich, drewnianych tamburynach. To esencja tego, co nazywam „małymi dziełami sztuki”, bo każda para jest niepowtarzalna.
To, co mi najbardziej imponuje we Fridzie, to jej umiejętność przekuwania słabości w sukces. Unieruchomiona w wyniku wypadku? Ale działały jej ręce, więc miała czas na namalowanie znanych na całym świecie autoportretów. W trudnych chwilach zawsze warto zwrócić się do Fridy po inspirację... Jak jedna droga się zamyka, to poszukać nowej i wyważyć drzwi!
PS: Haczyki wykonane są ze srebra, dzięki czemu są bezpieczne także dla pań o wrażliwej skórze.
Gorejące serca
To niesamowite, jak wiele było w historii wielkich proroczyń, szamanek, wróżbitek, poetek... Poczynając od Pytii, aż po św. Małgorzatę Alacoque, której wielokrotnie ukazywał się Jezus z widocznym sercem, z którego wystrzeliwują promienie miłości. Obraz ten zyskał na popularności w baroku i dzisiaj widnieje na wielu uliczkach starych miast – zarówno w Meksyku, jak i na Sycylii.
Nico projektuje gorejące serca w wersji mocno kolorowej, zdobionej w stylu kamp i folkowym. Religia katolicka i jej symbolika są mu bardzo bliskie, jest wierny sycylijskim tradycjom i podchodzi z szacunkiem do sacrum. Jednocześnie chciałby, żeby w naszych codziennych życiach było też więcej duchowości, więcej zadumy nad historią, więcej szczerej ekspresji. To wszystko łączy w sobie symbolika kolczyków z gorejącym sercem!
To biżuteria dla osób, które nie boją się wyróżniać! Noś z kolorowymi sukienkami, z białym t-shirtem i dżinsami, ze słomkowymi kapeluszami. I wspieraj wyjątkowych rzemieślników!