Jak odnaleźć złoty środek? Intuicja i empiria według projektanta Hectora Albertazzi
Często słyszymy w butiku pytanie o twoją koronę dla netfliksowego The Crown. Opowiesz, jak to było?
Tak, to było coś na kształt konkursu. W wielu krajach, w których odbywała się promocja nowego sezonu The Crown, szukano jubilerów czy projektantów, którzy by stworzyli taką koronę. W Brazylii zgłosiło się sporo osób, przedstawiciele Netfliksa skontaktowali się też z nami. Na stworzenie projektu mieliśmy 5 dni, w tym weekend, także cały zespół tutaj pracował na pełnych obrotach. Sam bym nie dał rady. Mieliśmy taki pomysł, żeby to była korona dla hipotetycznej królowej Brazylii. Reprezentantki brazylijskich kobiet.
Jak sobie ją wyobrażasz?
Hm... Jest czarnoskóra, koło 80-tki. Silna osobowość. Na pewno miała trudne i skomplikowane życie, wiele musiała przezwyciężyć. Typ wojowniczki. No i jest dumna z bycia Brazylijką, dlatego zawarliśmy w projekcie np. papugi, liście palmowe, lokalne kamienie.
No dobrze, i co dalej z tą koroną?
Twórca serialu, będący w Londynie, zaaprobował tylko ten nasz projekt. Nie spośród brazylijskich projektów, ale wszystkich, z całego świata. Ale o tym dowiedziałem się dużo, dużo później! Następnie mieliśmy tydzień na powołanie projektu do życia, także znowu musieliśmy podwinąć rękawy. Było to ogromnie satysfakcjonujące i myślę, że korona wyszła naprawdę ładnie.
Znalazłam gdzieś informację, że pochodzisz z rodziny artystów.
Tak, moja mama była artystką-plastyczką, specjalizowała się w miedziorycie. A mój tata miał galerię sztuki – i tak się poznali. Miałem też wujka ze strony ojca, który był sławnym w Argentynie rzeźbiarzem. Nawet moja żona! Ana Maria jest ogromnie kreatywną graficzką i często wspiera nas tutaj, w firmie, jeśli chodzi o aspekty twórcze.
Nawiązujesz do sztuki w swoich projektach?
Nie są to dosłowne nawiązania. Nie odtwarzam tego, co już widziałem. Raczej przetwarzam to, o czym myślę. Ale lubię chodzić do muzeów, oglądać dzieła wielkich artystów. Inspirować się.
Jak to się stało, że postanowiłeś poświęcić życie biżuterii?
Wszystko zaczęło się po moim przyjeździe do Brazylii. Co prawda przyjechałem tutaj, żeby studiować prawo, ale zamiast tego odkryłem piękno kamieni szlachetnych. Ich blask, ich kolory. Soczyste zielenie, głębokie czerwienie czy błękity... I wtedy mi przyszło do głowy, że chciałbym móc z nimi obcować. Nie tylko z tymi najdroższymi, także z takimi cenowo przystępnymi. Poza tym, biżuteria to też wyjątkowy rodzaj przedmiotu. Kupujesz i masz. Już na zawsze.
A był taki moment, w którym postanowiłeś: chcę się tym zajmować na poważnie, założyć swoją markę?
Jakieś 20 lat temu wykonywałem wiele zleceń dla innych firm i doszedłem do wniosku, że pora zacząć to robić pod własnym nazwiskiem. To wydarzyo się dosyć organicznie.
Jak się w ogóle nauczyłeś tworzyć biżuterię?
Empirycznie. Trochę czytałem teorii, ale najważniejsza była praktyka. Uczyłem się pracować, po prostu pracując.
Jak to się stało, że opuściłeś Argentynę i zapuściłeś korzenie w Brazylii?
Miałem jakieś 22-23 lata, kiedy przyjechałem tu po raz pierwszy. I natychmiast poczułem wspólnotę z Brazylijczykami. Pomyślałem: tutaj chcę się rozwijać.
A co jest w Brazylii takiego wyjątkowego?
Ten kraj został zbudowany przez imigrantów. Ja sam zresztą jestem jednym z nich! Jest też wielu Polaków, Niemców, Węgrów, Włochów... Ci ludzie przyjeżdżali z różnych powodów, ale wszyscy pragnęli nowego życia w nowym świecie. Dzięki temu powstał taki tygiel idei, kuchni, stylów. Kiedy bardzo różni ludzie spotykają się i zaczynają współpracować, to efekt zawsze jest interesujący. Bo nie da się rozwijać, jeżeli nie jesteś otwarta na inne punkty widzenia czy sposoby myślenia. A kiedy to się wydarza naturalnie, organicznie, to już w ogóle najlepiej.
Opowiedz mi trochę o najnowszej kolekcji dostępnej w Kate&Kate.
Ta kolekcja nazywa się Conexões [Więzi] i opowiada o tym, co dzieje się aktualnie na świecie. Właśnie z tym kojarzą mi się łańcuchy – z więziami między ludźmi.
Czy to twoim zdaniem dodatki na co dzień, czy na wielkie wyjście?
Nie wierzę w takie podziały. Jak wychodzisz rano do pracy, potem idziesz z kimś na obiad, wieczorem spotykasz się ze znajomymi, to chcesz być gotowa na każdą okoliczność. I jeszcze jedna ważna sprawa. Biżuteria, którą projektuję, nie ma być na chwilę, nie ma się nudzić po miesiącu. Mam klientki, które po 15 latach nadal noszą ten sam naszyjnik czy kolczyki, bo tak bardzo je kochają. I to jest dla mnie największa radość – że ta biżuteria jest funkcjonalna, że kobiety chcą ją nosić na różne okazje i przez wiele, wiele lat.
O jakiej osobie myślałeś, projektując?
Myślałem o kobiecie aktywnej, niezależnej, poinformowanej. W dowolnym wieku. Kiedyś istniały różnice pomiędzy modą dla 20-latek, 40-latek czy 80-latek. Ale to się zmieniło. Dzisiaj kobiety długo pozostają aktywne, pracują, prowadzą bogate życie i moda to odzwierciedla. Chcę, żeby w tej biżuterii mogły chodzić i studentki, i babcie. Swoją drogą uważam, że kobiety są dzisiaj górą. Potrafią o wiele lepiej dostosować się do zmian w świecie, szczególnie do zmian zachodzących w tym, jak się się komunikujemy. Może to dlatego, że w przeciwieństwie do mężczyzn – kobiety potrafią myśleć czy rozmawiać o wielu rzeczach naraz...
Jak wygląda praca w twojej firmie?
Mamy duży zespół. Część zajmuje się stylistyką, w tym moja żona-artystka. Wyłapują trendy, które mogłyby nam pasować np. do tematu kolekcji. Jak te łańcuchy przy okazji Conexões. Część, w tym ja, projektowaniem. A samą produkcją zajmuje się około 60-70 osób. Chętnie zatrudniam młodych, a oni uczą się, rozwijają, zdobywają fach. Brazylia to nadal kraj trzeciego świata. Wiele jest osób, których nie stać na studia, muszą iść do pracy. Dlatego jest to dla mnie powód do dumy, że mogę nie tylko dać młodym pracę, ale też ich jakoś ukształtować i rozwinąć ich kompetencje.
Świetnie, że liczy się dla ciebie etyka biznesu. A zagadnienia ekologiczne?
Zawsze poszukujemy nowych rozwiązań, aby zminimalizować nasz wpływ na środowisko naturalne. Odzyskujemy zużytą wodę. Od przyszłego roku nasz zakład produkcyjny przejdzie na energię słoneczną.
Powiedz mi jeszcze, jak powstał ten charakterystyczny kolor złota, Vintage Gold?
Czytałem ostatnio wywiad z pewnym perfumiarzem. Kiedy go zapytano, jak miesza zapachy, to odpowiedział, że to głównie intuicja. Chciałem stworzyć kolor, który by się wyróżniał na rynku biżuterii i który podobałby się naszym klientkom. Ale nie było tu jakiejś konkretnej techniki. Razem z zespołem produkcji, trochę jak kucharze, mieszaliśmy różne składniki, aż się udało. Połączenie empirii i intuicji.
Jak się relaksujesz?
Chodzę na siłownię, czytam książki, podróżuję. Z tym że mnie praca wcale nie męczy. Jestem już dość stary, ale nie mam ochoty na emeryturę. Mam pomysły, jestem aktywny, to po co rezygnować?
Co najchętniej czytasz?
Przede wszystkim książki historyczne. Szczególnie te o Ameryce Południowej.
Szukasz w historii inspiracji do projektowania?
Nie. Jak czytam to czytam, a jak projektuję – to projektuję. Czasem trzeba się na chwilę wyłączyć z rzeczywistości.
Czyli jesteś raczej zorganizowanym, rozsądnym człowiekiem, a nie szalonym artystą?
Hm... Znam super zorganizowanych ludzi i znam żyjących w chaosie artystów, i myślę, że ani jedni, ani drudzy nie są szczęśliwi. Ja wybieram złoty środek. Zdrowy balans. Czasem góry, a czasem plaża.
A jak lubisz podróżować?
Najlepiej mi robi patrzenie na morze. Ale jestem też bardzo ciekawy świata, uwielbiam odkrywać nowe rzeczy. Czy to muzea, czy krajobrazy. No i lubię też być aktywny fizycznie. W zdrowym ciele zdrowy duch! A ja, mimo wieku, mam wciąż wiele pomysłów i planów na przyszłość. Mój tata zmarł, mając 101 lat, ale nawet wtedy miał plany na kolejnych dwadzieścia.
Co to za plany?
Cóż, czekam, aż w końcu skończy się ta pandemia i będziemy mogli rozpocząć nowe życie.
Z Hectorem Albertazzi rozmawiała Natalia Aleksandra Komarow. Pisarka, artystka i miłośniczka wszystkich rzeczy pięknych. Nosi biżuterię z mocnymi motywami – czaszki, gwoździe, krzyże. Największe marzenie? Żeby świat stał się lepszym miejscem.