Odnaleźć piękno w chaosie. Rozmowa z Jeanine Fontan, projektantką biżuterii, która pracuje tylko z kobietami


Dlaczego biżuteria?
Wiele lat temu, kiedy studiowałam architekturę, zaczęłam robić biżuterię dla siebie. Tak po prostu, dla zabawy. Mieszkałam w małym miasteczku, gdzie trudno było znaleźć coś fajnego, inspirującego... Więc postanowiłam zrobić to sobie sama. Potem dołączyła Renata, moja siostra, a kilka lat później również mama, która pomogła w aspekcie biznesowym. Oficjalnie, marka Caleidoscopio powstała 22 lata temu. Ale zaczęłyśmy o wiele wcześniej.
Mama i siostra też są architektkami?
Tak, wszystkie jesteśmy! Dlatego inspirujemy się często brazylijską architekturą. Jest ona częścią naszego kosmosu.
Myślisz, że wasze wykształcenie wpływa na to, jaką biżuterię tworzycie?
Akurat ta technika, którą teraz pracujemy, pochodzi ze starożytnego Egiptu. Chodzi mi na przykład o usech. Dostosowałyśmy to do współczesności oraz do materiałów, które są nam dostępne. Ale stamtąd przyszła inspiracja. To jest przede wszystkim konstruowanie. Nasza biżuteria powstaje trochę jak haft... Konstruujemy wszystko z kamieni i kryształów, z jadeitu i pereł, a za to używamy bardzo mało metalu. Dlatego ta biżuteria jest tak lekka. A architektowi łatwo jest skalkulować, czy konstrukcja będzie się trzymać i spełniać wymagania.

Uwielbiam to, jak lekka jest wasza biżuteria. Zbyt często widzę zachwycające, absolutnie przepiękne kolczyki, które da się nosić co najwyżej przez godzinę.
To jest właśnie nasza misja. Chcemy sprawić, żeby kobiety czuły się piękne oraz szczęśliwe. W związku z tym musimy tworzyć biżuterię, która jest wygodna. Naprawdę zawsze o tym myślimy przy projektowaniu. Nikt nie będzie szczęśliwy, jeśli będzie czuł dyskomfort.
Wspomniałaś, że inspiruje was architektura Brazylii...
Nie tylko! Architektura, sztuka, kultura z całego świata! Miałyśmy raz kolekcję inspirowaną twórczością Oscara Niemeyera, chyba naszego najsłynniejszego architekta, ale zawsze poszukujemy czegoś innego. Była też kolekcja na podstawie Moneta albo Gaudiego. Każdy, kto tworzył w pięknych kolorach lub kształtach, potrafi być dla nas natchnieniem.
Jak w takim razie wygląda dla ciebie proces twórczy? Widzisz piękny obraz czy budynek i od razu pragniesz przetworzyć to na biżuterię?
Różnie to wygląda. Na przykład – całe życie interesowałam się Gaudim. Mam w domu wszystkie książki, widziałam wszystkie zdjęcia... A i tak, kiedy wreszcie odwiedziłam Barcelonę, to byłam w szoku. Ujrzałam Sagradę Familię na żywo, a to zupełnie co innego. Inspiracja spadła jak grom z jasnego nieba. Natychmiast musiałam coś zaprojektować!

To podejście, w którym wygoda łączy się ze sztuką wysoką, kojarzy mi się bardzo feministycznie.
Cóż, w naszym warsztacie pracują tylko kobiety. Ale najważniejsze dla mnie to wsłuchać się w świat. Kiedy się czegoś uczę, czytam, podróżuję, pojawiają się pomysły. Teraz na przykład nie możemy podróżować, więc kolekcja, która powstaje, jest mocno introspektywna. To taka kolekcja inspirowana wszechświatem... Ale nie w sensie, że kosmosem, tylko tymi wszystkimi połączeniami pomiędzy kulturą, technologią, ludźmi. Tym, co nadaje strukturę naszym życiom. Trochę widzę to wszystko jak klocki Lego. Wsłuchałam się w świat i postanowiłam sprawdzić, co pięknego mogę odnaleźć w całym tym chaosie. I co może dać nam siłę, żeby iść dalej.
Projektujecie we trzy?
Najpierw spotykamy się, żeby ustalić motyw przewodni. I to też jest dla nas ważne, żeby przyjrzeć się trendom, wybrać modne kolory... Chcemy wiedzieć, czy nasz motyw się w to wpisze. Dzielimy potem sobie ten motyw na pomniejsze tematy. Obecnie, w tej kolekcji o wszechświecie, mamy: kulturę, technologię, duchowość, oraz to, co materialne. Wspólnie wybieramy barwy i materiały do każdego z tematów. A potem dzielimy się z Renatą – mama ostatnio rzadziej projektuje – i wracamy do domów, gdzie powstają prototypy. Więc projektujemy w samotności. Ale jakoś tak jest, że jak składamy te nasze projekty do kupy, to wszystko do siebie pasuje! Mamy z Renatą naprawdę wyjątkowe połączenie.
To znaczy?
Ja mieszkam w Sao Paulo, a ona w Maceio. To daleko. Kiedy mamy gdzieś razem lecieć, na przykład do Paryża na pokazy, to spotykamy się już na lotnisku. I często się zdarza, że spotykamy się ubrane dokładnie w to samo! Takie same sneakersy, spodnie... Jak bliźniaczki ubrane przez rodziców, tylko że nie jesteśmy bliźniaczkami! Także kiedy projektujemy osobno, to i tak przychodzą nam do głowy podobne pomysły.
Tworzycie z myślą o jakiejś kobiecie? Kim ona jest?
Zawsze mamy moodboard i do głównej kolekcji, i do tematów. I tam mamy persony, tak je nazywamy. To najczęściej nasze klientki. Być może jedna lubi duże kolczyki, a inna drobne, ale za to kocha odważne kolie. Także tę kobietę, dla której tworzymy, zazwyczaj znamy osobiście. To jest tak: patrzę na przykład właśnie na dach Sagrady Familii, który dla mnie wygląda jak wielki, gęsty las, i na tej podstawie tworzę naszyjnik, który nosiłaby jedna z moich klientek. Oczywiście, pomysły i inspiracje się zmieniają i cały proces wygląda różnie, ale te nasze persony to zawsze konkretne kobiety, które znamy.
A postaci z filmów lub ikony stylu?
Mogą nas inspirować... Zrobiłyśmy kolekcję na podstawie Wielkiego Gatsby'ego, zresztą wiele marek zrobiło po tym, jak wyszedł film, ale konkretne bransoletki czy naszyjniki powstają z myślą o prawdziwych kobietach, które będą je nosić.
Podchodzisz do biżuterii jak do rzemiosła czy sztuki?
No cóż, nie uważam się za artystkę, ale mam zainteresowania artystyczne... Od dziecka uwielbiałam haftować, czego nauczyłam się od babci. Nie mam teraz dużo czasu na to, ale kocham haftować. I robić zdjęcia. Ale nie jestem jakąś artystką, jestem normalnym człowiekiem. Moja siostra jest szaleńczo kreatywna! W czasie kwarantanny Renata zaczęła farbować ubrania dla swojej córki, która ma 17 lat. Pamiętam, że jak byłyśmy małe, babcia zabierała nas na wernisaże. Cóż, kiedy podróżujemy razem, to chodzimy przede wszystkim do muzeów.

Podróżujecie w poszukiwaniu inspiracji?
Nie! Podróżujemy albo służbowo, albo po to, żeby się zrelaksować. Tylko jakoś tak wychodzi, że jak jesteśmy zrelaksowane i wypoczęte, to do głowy przychodzą pomysły... Chyba dopiero wypoczęty umysł potrafi dostrzec coś nowego i kreatywnie to przetworzyć.
A jaki masz styl podróżowania?
Na pewno nie dałabym rady pojechać na długi rejs po Morzu Śródziemnym. Bo ja potrzebuję spacerować! Chodzić ulicami miast, oglądać ludzi. No i znajdować pchle targi. Kupuję tam wszystko – ubrania, akcesoria do domu, jedzenie. Kocham pchle targi całym sercem, podobnie moja siostra. Nie interesują nas centra handlowe.
Gdzie się wybierzesz na następną wycieczkę?
Jeszcze nie wiem, gdzie konkretnie, ale bardzo bym chciała zobaczyć Japonię. Z daleka wygląda jak magiczne miejsce. Zupełnie inne, niż wszystko. Albo Indie. Jeśli chodzi o Azję, to byłam tylko w Hong Kongu. A może Australia?
A jakie miejsce zrobiło na tobie największe wrażenie?
To trudne pytanie! Ostatnio zachwyciło mnie Maroko. Pustynia to coś naprawdę wyjątkowego. Robi wrażenie, które w człowieku pozostaje. No i oczywiście Barcelona, ale to dlatego, że kocham Gaudiego. Uwielbiam też energię Berlina. Jest zupełnie inna, być może ze względu na historię. Mam nadzieję, że tam wrócę. Ale też Maceio, nasze miasto rodzinne! Jest naprawdę wspaniałe. Kolory, zapachy, pogoda...
To nad morzem?
Tak! Mamy tam jedną z najpiękniejszych plaż w Brazylii! W ogóle natura w Brazylii jest wyjątkowa. Z tego powodu śmiejemy się czasem, że Bóg jest Brazylijczykiem.
No właśnie, Brazylia. To kraj, w którym spotkało się wiele kultur. Indianie, Afrykanie, portugalscy kolonizatorzy...
Mamy też Japończyków, Niemców, Włochów. Jeden z najciekawszych architektów w Brazylii to Ruy Ohtake, syn wybitnej japońskiej malarki. Uwielbiam jego formy. Tak, mnie to inspiruje, że mamy tutaj taki miks kulturowy. W Brazylii nie jest tak jak w Stanach, że te wszystkie kultury są odrębne i ze sobą walczą. Jasne, są pewne uprzedzenia, jak wszędzie, ale w świecie mody i sztuki wszyscy współpracują i są otwarci na poznawanie tego, co nowe i inne. Nie ma u nas wielkich podziałów.
Myślisz, że to dzięki temu w Sao Paulo powstają tak wyjątkowe rzeczy? Caleidoscopio byłoby zupełnie inną marką, gdyby nie powstało w Brazylii?
Och, nie wiem, to dobre pytanie... Kocham biżuterię i pewnie chciałabym ją tworzyć, gdziekolwiek bym się urodziła, ale jednak w Brazylii jest inaczej. Nawet słońce jest inne. Na pewno wyglądałaby inaczej. Ludzie tutaj nauczyli się nie myśleć o polityce, bo tam zawsze są problemy, tylko robić swoje i robić to razem. Uczyć się od siebie nawzajem.
Polityka nie dzieli społeczeństwa?
Myślę, że Brazylijczycy potrafią radzić sobie z problemami w polityce. Bo one nie są tutaj niczym nowym. Nie możemy przecież założyć rąk i czekać na właściwy moment. Brazylijczycy potrafią działać. Tak naprawdę w naszym społeczeństwie nie ma wielkich podziałów. Istnieją pewne stereotypy, ale potrafimy żyć ze sobą. Zwłaszcza w modzie ludzie są otwarci. Akceptujemy różne kultury i uznajemy równość wszystkich ludzi, bo w tej branży pracujemy razem. Wszystkie te „plemiona” mieszają się ze sobą.

A jest coś takiego jak styl brazylijski?
Brazylia to wielki kraj, ale jeśli chcemy opisać kobietę z dużego miasta, która interesuje się modą, to na pewno kocha ona połączyć torebkę Diora z czymś lokalnym, zrobionym ręcznie... Czymś, co posiada historię i znaczenie. Chodzi o to połączenie. Lokalny projektant i coś z wielkiego świata. Ten miks potrafi wyglądać naprawdę wyjątkowo.
Czy pandemia wpłynęła na wasz biznes?
Muszę przyznać, że dla nas było naprawdę dobrze. Ludzie musieli się na chwilę zatrzymać i wsłuchać w świat dookoła... Być może zainteresowali się, kto właściwie tworzy biżuterię, która im się podoba. A może przestali się bać zakupów online. Pojawili się nowi klienci, który pewnie chcieli sprawdzić, spróbować. Miałam dużo więcej pracy w czasie pandemii! Nocami, weekendami. Naszymi bestsellerami były naszyjniki. Może dlatego, że tylko je widać na konferencjach na zoomie... Albo kolczyki, ale duże kolczyki potrafią zahaczyć o maseczkę, więc jednak wygrały naszyjniki. Biżuteria ma tę zaletę, że nie liczy się rozmiar. No i jest to sposób na rozpieszczenie się, kiedy ci smutno. To nie jest podstawowa potrzeba człowieka – to tylko coś, co sprawia, że jesteś szczęśliwsza.

Z Jeanine Fontan rozmawiała Natalia Aleksandra Komarow. Pisarka, artystka i miłośniczka wszystkich rzeczy pięknych. Nosi biżuterię z mocnymi motywami – czaszki, gwoździe, krzyże. Największe marzenie? Żeby świat stał się lepszym miejscem.
Biżuteria, o której pisałyśmy w artykule
