Jak kultura wpływa na modę? Subiektywny przegląd trendów
Pamiętam jeszcze te czasy, kiedy trendy modowe zmieniały się co pół roku – czyli razem z rytmem najważniejszych fashion weeków. Magazyny takie jak Vogue czy Harper's Bazaar zdawały czytelniczkom relację z tych niedostępnych zwykłemu śmiertelnikowi wydarzeń, a sieciówki skrupulatnie kopiowały projekty Karla Lagerfelda, Jeremy'ego Scotta czy Stelli McCartney.
Dzisiaj trendy w takim znaczeniu już nie istnieją. Inspiracji modowych szukamy na Instagramie, chętnie nosimy rzeczy używane, a wysypujące się z szafy, raz tylko założone ubrania to szczyt obciachu. Nie ma już jednego słusznego kroju dżinsów ani „najmodniejszej” wysokości obcasa. Nie kupujemy niczego, co po pół roku przestanie nam się podobać – bo po co? Dokładnie w taki sam sposób myślała Kate, zakładając ponad dekadę temu swój butik: niech to będą przedmioty z duszą, od rzemieślnika, artystyczne, a nie masowa produkcja. Żeby kupować mniej, a jak już kupować, to ze szczerego zachwytu! I odważnie ;)
Jednak trendy w modzie to również element szeroko pojętej kultury. Krótkie spódniczki pojawiły się w latach 60-tych pod wpływem rewolucji seksualnej i drugiej fali feminizmu, a przepych lat 80-tych był reakcją na gwałtowny rozrost globalnej ekonomii i rozpowszechnienie się tanich materiałów. Poniżej opowiem, jakie 4 główne trendy obserwujemy dzisiaj w świecie biżuterii i dlaczego.
1. Grube łańcuchy
Im grubsze, im większe, im dziwniejsze w formie – tym lepiej. Trend nie zanika. Wręcz przeciwnie, zdaje się tylko nabierać tempa. Łańcuchy nosimy na szyjach, nadgarstkach, kostkach, w talii, w pasie i na ubraniu. Łączą w sobie industrialną surowość i hiphopową estetykę zbytku. Szeroki wybór znajdziecie u nas, wśród projektów Emilii Kipper. W wersji wieczorowej kocham łańcuchy wysadzane kryształkami Swarovskiego.
Łańcuchowe szaleństwo może wynikać w dużej mierze z faktu, że generalnie moda staje się coraz bardziej uniseks. Młode pokolenia chętnie buntują się przeciwko podziałom na męskie i damskie ubrania. A gruby, złoty łańcuch to jeden z niewielu elementów biżuterii, który nie posiada w zbiorowej świadomości jednoznacznie przypisanej płci. Dlatego pasuje do klasycznej białej koszuli, do marynarki z szerokimi ramionami czy do zwykłego t-shirta z nadrukiem.
2. Dużo wszystkiego na raz
Świat nie jest idealnie poukładany, więc dlaczego niby z modą ma być inaczej? Szczególnie jeśli dzisiejszy paradygmat zakłada prymat stylu nad trendami. Czyli celebrujemy indywidualizm i odrzucamy dawne przekonania o tym, że elementy garderoby powinny do siebie „pasować”. Niech nie pasują, a co tam! Pod chanelowski żakiet z tweedu załóż sportowy stanik w intensywnym różu, do małej czarnej – sneakersy. Przecież wszyscy kiedyś umrzemy i nie ma to żadnego znaczenia...
Załóż naraz wszystkie swoje ulubione pierścionki, perły po babci zestaw z kolorowymi wisiorkami, kolczyki niech będą nie do pary. Stawiamy na luz i wprowadzamy element chaosu. Złoto ze srebrem, diamenty z plastikiem. Wszystkie kolory tęczy naraz. W modzie coraz trudniej o naprawdę nowe formy i fasony, ale za to możemy łączyć je zupełnie po swojemu. Jak artyści zajmujący się sztuką kolażu, albo muzycy nadający nowe znaczenia starej piosence dzięki swojej interpretacji.
3. Couture na lunch
Wielkie kolczyki z perłami na spacer do warzywniaka? Drogocenne kamienie i kryształki Swarovskiego w towarzystwie szarego dresu? Z każdym kolejnym lockdownem tego typu pomysły stawały się coraz mniej dziwaczne... Oczywiście (troszkę) przesadzam, ale faktem jest, że eksperymenty modowe rodem z gali Met przestają zadziwiać nawet na „normalnych”, codziennych eventach, jak lunch z przyjaciółkami.
Szczególnie dla tych spośród nas, które pracują z domu, biżuteria na co dzień zaczyna być zwyczajnie niepotrzebna. Za to jak już gdzieś wychodzimy, to mamy ochotę na pełną celebrację, zabawę i szaleństwo. Dlatego jeśli masz wątpliwości, czy nie będziesz się przypadkiem za bardzo wyróżniać, jeśli wybierzesz się do kina w kolii haute couture, przypominam bon mot Oscara Wilde'a: Nie da się być zbyt dobrze ubranym ani zbyt dobrze wykształconym.
4. Y2K, czyli motylki, serduszka i koraliki
To musiało się stać. Powrócił styl wczesnych lat 2000-nych. Nostalgia za czasami, które wydawały się prostsze, w połączeniu z grubą warstwą ironii. To naturalne, że kiedy jakieś pokolenie zaczyna dorastać, kupować i tworzyć, to chętnie przywołuje lata swojego dzieciństwa. Jednocześnie ruch #FreeBritney zmusił nas do reewaluacji tego, jak niesprawiedliwie traktowaliśmy gwiazdy popkultury tamtych lat – a przecież trudno o większą ikonę biodrówek i białych kozaczków, niż Britney Spears.
Kontrowersyjnego stylu Y2K nie trzeba koniecznie przyjmować z całym dobrodziejstwem inwentarza. Możemy wyciągnąć z niego to, co nam pasuje. A najłatwiej jest oczywiście poeksperymentować z dodatkami. Do cytrynowego t-shirta załóż kolorowe koraliki, albo z naturalnymi kamieniami. Takie, jak kupowało się na deptaku w Jastrzębiej Górze w 2003. Do fiołkowej sukienki – radosne dodatki, w jakich specjalizują się nasze projektantki z Danii: zabawne koraliki czy wisiorki jak od Anne Hultquist, ażurowe motylki w stylu Anji Dige. Zabaw się symbolami, połącz jaskrawe kolory. Wypróbuj dżins w nieoczekiwanych miejscach, np. w bransoletce. A na wieczór kolia ze sznurówką, czyli must-havem wśród skejterów i emo.
Oczywiście, wszystkie te trendy nie są żadnymi wytycznymi, jak i w co się ubierać. Warto je potraktować jako inspiracje. Bo ubrania i dodatki, a szczególnie biżuteria, mają dać nam możliwość samoekspresji.
Subiektywnego przeglądu trendów w biżuterii dokonała Natalia Aleksandra Komarow. Pisarka, artystka i miłośniczka wszystkich rzeczy pięknych. Nosi biżuterię z mocnymi motywami – czaszki, gwoździe, krzyże. Największe marzenie? Żeby świat stał się lepszym miejscem.