Zapisz na liście zakupowej
Stwórz nową listę zakupową

„Czerpię garściami, póki jest z czego.” O kreatywności, radości życia i biżuterii z Anią Daraż

2022-07-30
„Czerpię garściami, póki jest z czego.” O kreatywności, radości życia i biżuterii z Anią Daraż

Wulkan kreatywności, energii i szalonych pomysłów. Kolejną bohaterką naszej serii rozmów z inspirującymi kobietami jest Ania Daraż, założycielka Ana Belle Patisserie w Tarnowie. Opowiada o doświadczeniach z nowotworem, wyzwaniach w prowadzeniu własnego biznesu i sposobach na czerpanie z życia pełnymi garściami. Nie tylko dla pasjonatów cukiernictwa!

Widziałam zdjęcia z twojej cukierni. Te wypieki są tak piękne, że zachciało mi się pojechać na wycieczkę do Tarnowa... Podchodzisz do tego bardzo kreatywnie, co nie?

Tak! Ja w młodości też rzeźbiłam, malowałam. Oddawałam się przede wszystkim sztuce. Jestem niesamowitą indywidualistką. Kiedy 13 lat temu rozpoczynałam karierę w dekoracji tortów, to wszystko już umiałam, musiałam tylko zmienić medium na czekoladę. A samym cukiernictwem zajęłam się dopiero 3 lata temu. Musiałam się wszystkiego nauczyć od zera. Wcześniej miałam podsuwane torty pod nos. Ubijania jajek to się wręcz brzydziłam.

Ciekawe, w ogóle nie wiedziałam, że można dekorować torty, a nie umieć piec.

Pieczenie i dekorowanie to zupełnie osobne rzeczy. Największe sławy dekoratorstwa w ogóle nie są cukiernikami. Tam potrzebny jest ktoś po ASP albo plastyku. Pieczenia łatwiej się nauczyć, zwłaszcza jak ktoś ci poda recepturę. Z tym jest akurat u mnie problem, nigdy się nie trzymam receptur. Uwielbiam wymyślać. Dostaje mi się za to od dziewczyn z cukierni, bo często płynę i nie zapisuję. Kreatywność bywa czasem też brzemienna...

Ania kolekcjonuje biżuterię od swojej ulubionej Emilii Kipper.

A co się stało, że zmieniłaś specjalizację?

Znudziło mi się. W pewnym momencie już zrobiłam wszystko w zakresie dekoracji. Jak w grze, gdzie się już przeszło wszystkie levele. Byłam ambasadorką znanej, włoskiej firmy w Polsce, robiłam szkolenia, rzeźbiłam z czekolady nawet dzieciaki z Master Chef Junior. Wyszkoliłam całą Polskę i miałam dość. I któregoś dnia szłam sobie starówką w moim mieście, Tarnowie, i pomyślałam: „O, tu będę miała cukiernię.”

Czyli jednym słowem – odhaczone...

Ja jestem żądna nowości. Na przykład teraz robię dość długi post. Rodzina nie rozumie, że chcę tyle dni nie jeść, a ja po prostu jeszcze nie mam takiego doświadczenia. Kocham doświadczać. Może i cukiernictwo też mi się w końcu znudzi, ale nie sądzę. Na przykład rok temu kupiłam maszynę do lodów i nauczyłam się robić sama lody.

Więc twoim sposobem na radość z życia jest stale iść do przodu?

Tak, ciężko mi się zatrzymać. Czerpię garściami, dopóki jest z czego. Nawet jeśli chodzi o biżuterię. Jak już zamówiłam u Kasi wszystko od Emilii Kipper, to zaczęłam szukać u samej projektantki na instagramie, czego jeszcze nie mam. Mam taki umysł kolekcjonera, szczególnie jeśli chodzi o wiedzę. Muszę wyeksplorować jakiś obszar do końca i wtedy mogę iść dalej. Dzięki temu w ogóle nie chodzę „do pracy”, bo jestem tam taka szczęśliwa!

A co było dla ciebie największym wyzwaniem przy prowadzeniu własnego biznesu?

Wiesz co, najtrudniejsze jest dla mnie zarządzanie ludźmi. Niestety gastronomia jest usłana studentami. Dziewczyny, które zatrudniłam na początku, obroniły w końcu licencjaty i musiały pójść w swoją stronę. A ja się tak strasznie z nimi zżyłam, że w pewnym sensie zapomniałam, że one są tylko na jakiś czas. Nie mogłam się otrząsnąć. Zwlekałam się z podłogi. Ja te dziewczyny traktowałam jak swoje dzieci, one też czasem do mnie przychodziły jak do matki. Cóż, będę się musiała przyzwyczaić. Odbyłam wiele rozmów z innymi osobami, które mają doświadczenie w gastronomii. Trochę pomogło.

Mocne, grube łańcuchy podkreślają silną osobowość Ani.

Jak trafiłaś do nas, do butiku?

Przez reklamę na facebooku. Ale żeby było śmiesznie, to ja zawsze byłam raczej dresowa, na sportowo. Chodzenie po górach i tak dalej. A jednak mi się spodobało. Jeździliśmy wtedy co tydzień do Warszawy z moim synem, który ma Aspergera i tam chodzi na terapię. Więc przy okazji wpadłam na Wspólną i... no, zaczęłam kolekcjonować. Zwłaszcza Emilkę. Bo jak mam nad czymś szczery, wewnętrzny zachwyt, to po prostu promienieję. A biżuteria, podobnie jak okulary czy szpilki, naprawdę zmienia kobietę. Bez kitu. Kiedy mam gorsze dni, to się po prostu obwieszam. To dodaje zdrowej pewności siebie. Powoduje, że się wyróżniasz, ale nie dla innych, tylko sama dla siebie. I naprawdę, z każdym zakupem czuję się coraz silniejsza.

Gdzie szukasz inspiracji w kwestiach stylu?

Ja raczej jestem anty-instagramowa, anty-facebookowa, nie oglądam telewizji. Sama nie wiem, skąd mi się bierze flow na coś. Jednego dnia farbuję włosy na różowo, drugiego golę głowę na zero. Czasem przez całe lato kupuję sukienki, a rok później mam ochotę chodzić tylko w dresach. Ja mam tak, że w ogóle nie zwracam uwagi, co inni o mnie myślą. Nieważne, czy coś jest modne, jeśli jest moje. Po prostu mocno słucham siebie. Jestem zodiakalną rybą, więc tak sobie... pływam. Często jestem odklejona. Dużo podróżujemy, na pewno to mnie inspiruje, choć głównie kulinarnie.

Dla Ani styl jest ważny. Dziewczyny, które pracują w Ana Belle, otrzymują pięknie uszyte sukienki.

Wiem, że bardzo się polubiłyście z Kasią...

Tak, mam wrażenie, że spotkałyśmy się z panią Kasią, bo ludzie się przyciągają. W pewnym sensie jesteśmy do siebie podobne. Kasia też ma ofertę dla świadomego klienta. Dla mocnych babek, które są świadome własnej wartości. No i też zawsze wspiera dziewczyny, tak ja w Ana Belle staram się to robić. Cieszę się, bo moja patisseria jest utożsamiana z girl power, w sobotę dziewczyna będzie tutaj miała sesję zdjęciową. Dostałyśmy też nagrodę Mecenasa Kultury, bo szereg organizowanych przez nas eventów kręci się wokół kobiet. Zbyt często dziewczynom się podcina skrzydła. Już na etapie edukacji. Stereotypy, schematy, systemy przekonań... Nie, żebym chciała wchodzić w feminizm.

Nie utożsamiasz się z postulatami feminizmu?

Czy ja wiem? Mężczyźni są potrzebni...

Ale feminizm nie twierdzi, że mężczyźni są niepotrzebni!

To inaczej – ja się w ogóle z niczym nie utożsamiam. Trudno mi się tak przypisać. Ale uważam, że w kobietach siła i bliżej mi do kobiet. Myślę, że więcej mamy na swoich barkach i często zapominamy o sobie. Jeżeli w ogóle do jakiejś filozofii mi blisko, to do buddyjskiej. Po prostu czyń dobro w jakimś swoim obszarze, nieważne, czy jesteś kobietą czy mężczyzną.

Kobieta sukcesu nie musi nosić garnituru! Może farbować włosy na różowo, obwieszać się biżuterią i kochać falbanki.

Jakie masz pasje poza cukiernictwem?

Ze względu na syna weszłam dość głęboko w psychologię. Jestem też wkręcona w nurt keto, dlatego w Ana Belle dostępne są ciastka keto i bezcukrowe. No i od czasu, jak miałam nowotwór, to pokochałam też wspinaczkę.

No właśnie, wiem od Kasi, że przeszłaś ciężką chorobę. Chciałabyś o tym opowiedzieć?

Żeby było śmiesznie, to dwa lata temu robiliśmy taką akcję wspólnie z BWA i z dziewczyną z fundacji w Warszawie – zbieraliśmy pieniądze na profilaktykę raka piersi. Ja wtedy nie wiedziałam, że coś w sobie mam. Bardzo się zaangażowałam jako Ana Belle, przygotowałam wypieki w kształcie piersi. Było super, udało się dołożyć cegiełkę na szczytny cel. I zaraz potem, w moje 40-ste urodziny, zadzwonił mój ginekolog. Powiedział: „Wiesz co, mam złą wiadomość...”. A ja mu na to: „Lepiej się zastanów, bo dziś mam 40-stkę!” No i kazał mi szybko zrobić biopsję. Wszystkie moje cytologie wychodziły dobrze, a tu nagle nowotwór szyjki macicy. Najbardziej się bałam o dziecko, bo wychowuję syna właściwie sama. Pobiegłam do mojego adwokata, żeby zabezpieczyć jego przyszłość, gdyby wydarzyło się najgorsze. Wszystko się przewartościowało. Na szczęście ja mam zawsze nad sobą anioły, obyło się bez chemii, ale teraz chodzę do lekarza co miesiąc. Od tego momentu jestem orędowniczką: dziewczyny, badajcie się! Róbcie cytologię! Macajcie cyce i badajcie jadwigi!

Słodycze w kształcie kobiecych piersi? Czemu nie? Zwłaszcza, że w szczytnym celu. Tak właśnie wygląda kobieta, która wspiera inne kobiety.

Z Anią rozmawiała Natalia Aleksandra Komarow. Pisarka, artystka i miłośniczka wszystkich rzeczy pięknych. Nosi biżuterię z mocnymi motywami – czaszki, gwoździe, krzyże. Największe marzenie? Żeby świat stał się lepszym miejscem. 

Pokaż więcej wpisów z Lipiec 2022
pixelpixel